poniedziałek, 28 lutego 2011
niedziela, 27 lutego 2011
Jutro uczelnia...
Na początku nie mogłam się przyzwyczaić do tego, że mam wolne, teraz nie mogę się pogodzić z tym, że to koniec ferii. Tak źle i tak niedobrze. Chyba utknęłam mentalnie - status quo?!
Do tego zamiast jakiegoś normalnego teledysku w piosence powyżej jest to co jest - beznadziejny obrazek jakich wiele (chyba z tapet Opeth o ile pamiętam =P (które no może poza tą są całkiem niezłe))
Do tego zamiast jakiegoś normalnego teledysku w piosence powyżej jest to co jest - beznadziejny obrazek jakich wiele (chyba z tapet Opeth o ile pamiętam =P (które no może poza tą są całkiem niezłe))
sobota, 26 lutego 2011
piątek, 25 lutego 2011
czwartek, 24 lutego 2011
Znalezione o robieniu dredów... (szukałam o warkoczykach =P)
Na jakiejś rasta stronie: metoda "na podpalanie":
,,Zalety: Bardzo szybki proces tworzenia (w to akurat nie wątpię!)
Wady: Jest to bardzo, ale to bardzo niebezpieczny sposób, tylko dla wtajemniczonych (ciekawe =P)
Jak zrobić: Powinno się przygotować odpowiednio włosy do robienia dreadów tą metodą. Nie można ich myć przez dłuższy czas, kiedy będą bardzo tłuste (naprawdę bardzo), wciskamy w pasma włosów cukier (cholera zet nie żartował z tym masłem orzechowym?!?! xD). Następnie opalamy lub nawet podpalamy dready. Należy przy tym uważać na to by nie spalić włosów (czyli metoda nie dla mnie ;p). Jest to ekstremalna metoda robienia i nie polecam jej początkującym." o_O
Jest jeszcze metoda "na klej". Cóż trzeba będzie kogoś w temacie podpytać (nie nie - dreadów nie chcę, ale ciekawość...).
,,Zalety: Bardzo szybki proces tworzenia (w to akurat nie wątpię!)
Wady: Jest to bardzo, ale to bardzo niebezpieczny sposób, tylko dla wtajemniczonych (ciekawe =P)
Jak zrobić: Powinno się przygotować odpowiednio włosy do robienia dreadów tą metodą. Nie można ich myć przez dłuższy czas, kiedy będą bardzo tłuste (naprawdę bardzo), wciskamy w pasma włosów cukier (cholera zet nie żartował z tym masłem orzechowym?!?! xD). Następnie opalamy lub nawet podpalamy dready. Należy przy tym uważać na to by nie spalić włosów (czyli metoda nie dla mnie ;p). Jest to ekstremalna metoda robienia i nie polecam jej początkującym." o_O
Jest jeszcze metoda "na klej". Cóż trzeba będzie kogoś w temacie podpytać (nie nie - dreadów nie chcę, ale ciekawość...).
el oso y el madrońo
Czyli dzisiaj... napiszę nawet ambitniej "OD DZISIAJ" biorę się za hiszpański! Stwierdziłam, że przez ostatnie 3 lata studiowania moje poczucie wiedzy pozauczelnianej strasznie ucierpiało - tak, trzeba to nadrobić =) W tle leci sobie Pink Floyd, a Gosiak z uporem wariata powtarza tres tristes tigres comieron trigo en un trigal (chociaż z tego wyrażenia jedynie triste może być użyteczne =P).
środa, 23 lutego 2011
Nie znoszę suszarek...
... i cierpliwie czekam aż mi wyschną włosy czytając biografie malarzy surrealistycznych =D
Na zdjęciu powyżej S. Dali z Galą (swoją żoną). Kolejny przykład (choć tutaj pierwszy), że nie wygląd czyni faceta =P
Na zdjęciu powyżej S. Dali z Galą (swoją żoną). Kolejny przykład (choć tutaj pierwszy), że nie wygląd czyni faceta =P
wtorek, 22 lutego 2011
sobota, 19 lutego 2011
Wieczorynka...
...po kaszubsku =P (dzięki bogu z napisami) Trzech krasnali i jedna krasnalka siedzą przy stole i przez 10 minut wznoszą za byle co toasty. Potem z czerwonymi nochalami przedzierają się przez zaspy =P Zgadzałoby się, że dorośli tworząc bajki opierają je na niekoniecznie bajkowej autopsji ;p
czwartek, 17 lutego 2011
In the city where I'm from there are lovers to the dawn...
Tytuł to fragment piosenki. Co nie oznacza, że reszta tego co napiszę będzie miała z tym tekstem jakikolwiek związek. Nie, nie mam ochoty pisać o żadnym mieście, a tym bardziej o miłości! (od tej ostatniej powinnam trzymać się z dala i niech tak będzie).
To o czym mam ochotę pisać...?! Hmm może o tym, że Nouvelle Vague idealnie pasuje do herbaty (obowiązkowo mocnej i niesłodzonej), że lubię jak czuję na twarzy ciepłe powietrze ze starego, kaflowego pieca, który się ostał w moim nie tak starym pokoju, i że denerwuje mnie kiedy patrzę na kota, który mimo usilnych próśb (i gróźb =P) dalej kultywuje spanie na mojej poduszce... A i tu warto wspomnieć o jego mruczeniu prosto w moje ucho, gdy się koło niego położę! A ja tak nie znoszę chrapania...! (bo mruczenie w sumie jest okej, ale w wykonaniu 18-stoletniego kota Miśka bardziej przypomina turkot tankietki niż mruczenie =P)
Lubię tęż zapach wanilii... od kilku dni mam ochotę go poczuć (bezskutecznie) =P
To o czym mam ochotę pisać...?! Hmm może o tym, że Nouvelle Vague idealnie pasuje do herbaty (obowiązkowo mocnej i niesłodzonej), że lubię jak czuję na twarzy ciepłe powietrze ze starego, kaflowego pieca, który się ostał w moim nie tak starym pokoju, i że denerwuje mnie kiedy patrzę na kota, który mimo usilnych próśb (i gróźb =P) dalej kultywuje spanie na mojej poduszce... A i tu warto wspomnieć o jego mruczeniu prosto w moje ucho, gdy się koło niego położę! A ja tak nie znoszę chrapania...! (bo mruczenie w sumie jest okej, ale w wykonaniu 18-stoletniego kota Miśka bardziej przypomina turkot tankietki niż mruczenie =P)
Lubię tęż zapach wanilii... od kilku dni mam ochotę go poczuć (bezskutecznie) =P
Subskrybuj:
Posty (Atom)